piątek, 14 stycznia 2022

niespodziewany melanż w Muranowie

Dziś poszliśmy do kina na "Lamb". Śmiesznie wyszło, bo na sali kinowej spotkałam Mata (a rano dokładnie tego samego dnia, widziałam się na kawie z Agą ! więc to śmieszny zbieg okoliczności, że my się praktycznie teraz nie widujemy, a tu jednego dnia zobaczyłam jedno i drugie hehe). Śmieszna sprawa, bo Mat kupił sobie bilet na "Titane" i pomylił sale. A potem okazało się, że nie pomylił sal tylko dni hahahaha i przyszedł o jeden dzień za wcześnie. Tak czy siak wszedł, a potem jak wszyscy wychodziliśmy to się okazało, że w kawiarni jest jakiś mały bankiecik z darmowym winkiem, którego nikt nie pił !!! Więc jak za studenckich lat wbiliśmy się na krzywy ryj i zgarnęliśmy po winku. A potem po jeszcze jednym. A potem po jeszcze jednym. I jeszcze jednym. Tak jakbyśmy wzięli sobie za honor wychlać to wszystko i dopiero wtedy zamknąć imprezę. I tak też było. Zostaliśmy jako ostatni, a poszliśmy tylko dlatego, że wypiliśmy całe to wino no i zaraz miało być ostatnie metro ahahahaha. To był naprawdę miły wieczór. Film też spoko, choć z tym pałowaniem się nad nim to bym nie przesadzała jednak. Już ci mówiłam o tym jak ciężko jest uwierzyć w postać kiedy ma być farmerką z odizolowanej islandzkiej wsi, a ma  zrobioną LAMINACJE BRWI ! to jest niewiarygodne. po prostu, no chyba, że jeździ do Reykjaviku na to, ale ta postać nie jest tak zbudowana więc jest zgrzyt przez duże zet.






1 komentarz:

  1. Wyglada jak dobry melanżyk ;-) a niespodziewany jest nawet lepszy 😅

    OdpowiedzUsuń