Wczoraj odwiedziłam kaski,
zgarnęłam Kosmę z jego nową Zuzą, też harcerką. Na początku jak to Kosma chciał kombinować żebym po niego podjechała, ale ponieważ nie powiedział mi tego wprost no a te jego argumenty są jak zawsze totalnie absurdalne więc łatwo to było zbanować. Na Kaskach bardzo milo, mają ogrom warzyw i owoców, dużo zieleni i jak zwykle dużo psów. Wujek Waldek upycha ogórki do plastikowych butli po wodzie i tam je przygotowuje do kiszenia, a potem spuszcza do studni w której już jest kilkanaście takich butli. Wujek mówi, że "są tam gdzieś nawet ogórki sprzed dwóch lat". Na werandzie od strony ulicy po 17 jest przepiękne światło i jakbym ja tam urzędowała to z pewnością postawiłabym tam stół. Niestety te wszystkie domy coraz bardziej się zamieniają w jedną wielką graciarnię. W sumie to dosyć niesamowite jakim cudem taka mała ilość ludzi może mieć tak wiele rzeczy.
dziś wiercą, że nie mogę zebrać myśli.
Mmmm…. Pięknie to wyglada ! Musimy odwiedzić wujcia Waldzia, tak jak kiedyś to zrobiliśmy. Może nawet zostać na noc ?
OdpowiedzUsuń